Przed paroma dniami świat naukowy wstrzymał oddech. Badacze zaangażowani w projekt OPERA ogłosili, że pokonali nieprzekraczalną dotąd barierę. Prędkość światła przekroczona! Osobiście dość sceptycznie podchodzę do tego odkrycia. Czekając na potwierdzenie tego naukowego faktu alej wpatruję się w portret Alberta Einsteina i spokojnie żyję we Wszechświecie, którego model opisuje Ogólna Teoria Względności.
Samo doniesienie o nieprawdopodobnie szybkich neutrinach (szybszych od światła) przypomniały mi długą historię zmagań ludzkości z prędkością światła. Pierwsze udokumentowane próby pomiaru prędkości światła prowadził już Galileusz na przełomie XVI i XVII w. Pomiary wielkiego Galileo spełzły na niczym… Åšwiatło latarni, którą wybrał sobie jako instrument doświadczalny, tak szybko gasło, że ani naukowiec, ani żaden z jego pomocników, nie byli w stanie zmierzyć tej wielkiej prędkości.
Pierwsza udana próba pomiaru prędkości światła przypisywana jest duńskiemu astronomowi Ole Rømerowi. Ten sprytny obserwator, dzięki badaniu zakryć w układzie księżyców Jowisza stwierdził, że światło porusza się ze skończoną, acz wielką prędkością. W 1676 roku oszacował, że światło potrzebuje mniej niż sekundę na przebycie odległości 13 tysięcy kilometrów!
Prawdziwy wyścig o dokładny pomiar prędkości światła rozpoczął się w połowie XIX w. Wtedy to Francuz Armand Hoppolyte Fizeau opublikował wyniki swojego doświadczenia. Otrzymał on wynik 313 tys. km/s, co jest naprawdę dobry przybliżeniem znanej obecnie wartości tej stałej fizycznej.
Urodzony w Strzelnie, nieopodal Inowrocławia na Kujawach, Albert Abraham Michelson skonstruował precyzyjny interferometr, za pomocą którego zbadał w 1926 r. prędkość światła z dokładnością 4 km/s (!)
Znana liczba 299 792,458 km/s to wynik coraz dokładniejszych pomiarów przy użyciu interferometrów laserowych oraz… pewnej umowy fizyków, którzy zdefiniowali metr właśnie jako odległość, jaką światło przebywa w czasie 1/299 792 458 s